Popular Posts

 

+

 

Po prostu biegnij...

Bieganie uzależnia. Naprawdę, nie spodziewałem się, że kiedyś to napiszę, ale uzależniłem się od biegania. Nie znam dokładnej definicji uzależnienia, ale według mnie jest to coś, przed czego spożywaniem lub wykonywaniem nie jesteśmy w stanie się powstrzymać. Ja właśnie mam tak z bieganiem - nie jestem już w stanie powstrzymać się przed przebiegnięciem każdego tygodnia tych kilkudziesięciu kilometrów.

Zauważyłem, że od pewnego czasu, kolejne dni upływają mi w oczekiwaniu na treningi. Nie czekam na weekend, bezcelowe siedzenie w knajpie, czy urlop. Czekam na to, kiedy będę znowu mógł pobiec. Początki jak zwykle były trudne, do biegania zabierałem się już od kilku lat, ale dopiero od niewiele ponad roku biegam regularnie. Do tej pory zwykle były to trzy treningi w tygodniu, których całkowity dystans oscylował wokół trzydziestu kilometrów. Zdecydowałem się na start w pierwszym półmaratonie (mam nadzieję, że będzie to ten zawierciański), dlatego stopniowo zwiększam obciążenie. W tym tygodniu po raz pierwszy spróbuję zrobić więcej niż ok. 30 km. Wiem, że w dalszym ciągu jestem "biegową świeżynką" i nie jestem pewien, jak zareaguje na to mój organizm i czy nie skończy się to wszystko przetrenowaniem, ale zaryzykuję. Czuję się świetnie, kręgosłup praktycznie już mi w ogóle nie dokucza, to dlaczego miałbym nagle zacząć się oszczędzać? Nie jest też tak, że te 21 km z małym okładem jest dla mnie jakimś abstrakcyjnym dystansem. Spróbuję się z nim zmierzyć i zawalczyć o czas poniżej dwóch godzin.

Zapytacie - po co mi to wszystko? Cały czas pyta mnie o to najbliższa rodzina. Wiem, że jeszcze tego nie widać, ale biegam, bo dzięki temu zmienia się całe moje życie. Oczywiście na lepsze. Jeszcze nie tak dawno byłem strasznie zakompleksionym facetem ze sporą nadwagą - takie trzydziestoletnie ciepłe kluchy z niezbyt fajną perspektywą na przyszłość, narzekające na wszystko poza samym sobą. Przez ostatni rok ubyło mi prawie 30 kg i zbliżyłem się do wagi, którą ostatni raz notowałem chyba w czasach liceum (wszystko beż żadnej diety). Prawie prehistoria. Automatycznie wzrosła też moja pewność siebie, o dziwo - nawet mimo ostatnich wydarzeń. Jeszcze dwa lata temu nie wyobrażałem sobie pisania takiego bloga, albo biegania w centrum miasta, wśród tych wszystkich osób. W ogóle było to dla mnie NIE DO POMYŚLENIA. Teraz bez większego problemu robię obydwie te rzeczy. Wiem, że może brzmi to trochę (albo nawet bardzo) infantylnie, ale ja naprawdę taki byłem. Generalnie chodzi mi o to, że jeśli istnieje coś takiego jak chorobliwa nieśmiałość, to ja byłem jej podręcznikowym przykładem. Wiem już też, dlaczego Forrest Gump zaczął biec pod koniec filmu - dzięki bieganiu jestem w stanie wyłączyć myślenie na te plus minus półtorej godziny. Wtedy liczy się tylko dystans, oddychanie, muzyka i czasem - ucieczka przed psem :) 
Zatem będę biegł dalej, w najbliższej przyszłości nie zamierzam się zatrzymywać, a wszystkim, którzy chcą zmienić coś w swoim życiu, będę wmawiać:
"Zacznijcie biegać. Reszta na pewno się ułoży."
Mam nadzieję, że kiedyś spotkam się z kimś z Was, którzy czytacie moje wynurzenia, na jakimś biegu masowym. Byłoby bardzo fajnie.

Tymczasem idę pobiegać.


21:03. Właśnie wróciłem. 14.50 km. Godzina i niecałe 17 minut. Dokładnie-Nie-Wiem-Jeszcze-Jaki Półmaratonie, szykuj się, bo ja nadchodzę :)

Naprawdę… Uczucie tuż po biegu jest niesamowite. Chciałbym to opisać słowami, ale nie będę się silił na jakieś górnolotne opisy. To po prostu trzeba przeżyć :] Osobiście najbardziej lubię ostatni kilometr. Nie ze względu na to, że zaraz będzie koniec, ale dlatego że mam siłę wtedy mocno przyspieszyć i naprawdę czuję się "infinite". Zupełnie jak Charlie w tunelu. Dodatkowo, dziś na ostatnim kilometrze w słuchawkach Coldplay grał mi piosenkę "Fix you", więc był to już niemal błogostan :)

PS.

"Zdjęcia podarte". Dalej się czołgam. Dalej jest ciemno, ale chyba robi się coraz jaśniej.

1 komentarze:

  1. podpisuję się pod tym rękami i nogami! im więcej czasu mija mi bez biegania, tym bardziej robię się nieszczęśliwa! bieganie zmienia mnie i moje myślenie, a wiele rzeczy, które były niegdyś niedopomślenia nagle się dzieją
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń