Popular Posts

 

+

 

"Doomed from the start" - relacja z II Biegu Charytatywnego Fundacji Tesco Dzieciom

W sobotę, 31 sierpnia rano, na krakowskich Błoniach odbyła się druga edycja biegu współorganizowanego przez Fundację Tesco Dzieciom. Ja, jako już regularny, ale nie zaprawiony jeszcze w bojach biegacz, wziąłem w nim udział. Idea szczytna, fajne miejsce, możliwość spotkania się ze znajomymi - wszystko zapowiadało się świetnie. I wiecie co? Było fantastycznie.

Czekała mnie dość wczesna pobudka, ponieważ droga do Krakowa zajmuje mi zwykle godzinę z niewielkim okładem (raczej nie należę do tych szybszych kierowców), a początek biegu był zaplanowany na dość wczesną, jak na takie wydarzenia godzinę 9:30. Ale jeśli już mam wstawać wcześnie w weekend, to właśnie z takich powodów :) Przed biegiem nie robiłem większych planów. Po prostu chciałem przebiec te 10 kilometrów w miarę równym tempem, w okolicach 5 min/km. No i poległem na całego... Jestem jeszcze "biegową świeżynką" i pomyślałem sobie, że skoro we wtorek wyrównałem swoją życiówkę na tym dystansie, to nic nie stoi na przeszkodzie, abym pobiegł w podobnym czasie. Tak szczerze, to marzyło mi się pobicie mojego rekordu. Nie mogłem bardziej się mylić.
Bieganie uczy pokory. Serio. Pierwszy kilometr biegło mi się całkiem dobrze, ale od drugiego zaczęła się moja osobista biegowa gehenna. Jeszcze nigdy wcześniej nie miałem takiej ochoty, żeby zatrzymać się i zejść z trasy. Do tej pory zdarzyło mi się to tylko raz i obiecałem sobie wtedy, że był to pierwszy i ostatni raz. Wywiezienie z Błoń nogami do przodu dziś mi chyba nie groziło, ale było naprawdę bardzo ciężko. W czasie biegu zwykle coś tam sobie nucę w głowie, generalnie za dużo nie myślę, ale dziś od pierwszego do gdzieś tak 7,5 kilometra, praktycznie bez przerwy powtarzałem sobie: "Nie zatrzymuj się, nie możesz się zatrzymać":) Przed ósmym kilometrem stało się natomiast coś dziwnego. Moje tętno nagle spadło do normalnego poziomu i gdy wcześniej biegłem na zaciągniętym hamulcu ręcznym, to w końcówce wrzuciłem trójkę, a przed samą metą nawet czwórkę :) To było naprawdę niesamowite uczucie. Trzy czwarte dystansu dosłownie "umierałem" na trasie, a końcówkę przebiegłem w tempie na piątą dziesiątkę, z szerokim uśmiechem na twarzy :) Ostatecznie nie zmieściłem się nawet w drugiej setce, ale i tak jestem ogromnie zadowolony z tego biegu. Własnego rekordu oczywiście nie pobiłem, ale na innej płaszczyźnie wygrałem z kimś, z kim ścigam się od samego początku - z samym sobą. Takie zwycięstwa też mają znaczenie i właśnie dlatego raczę się teraz brzoskwiniowym Piccolo :) Jeśli w przyszłym roku odbędzie się trzecia edycja tego biegu, to na pewno wezmę w nim udział, do czego i Was wszystkich gorąco zachęcam.
Agnieszka - szacunek i gratulacje. Następnym razem Cię pokonam :] Tomek - trzymam kciuki za Twoje dojście do zdrowia. Mam nadzieję zobaczyć się z Wami na 3 Kopcach w październiku :)

Nie wiem dokładnie, co takiego jest w bieganiu, że zaczęło tyle dla mnie znaczyć? Pewnie zajmie mi to jeszcze trochę czasu, zanim to rozgryzę. Na razie wiem tyle, że jest to obecnie jedyna rzecz w moim życiu, którą robię tylko dla siebie. Biegaczem zostałem tak naprawdę dopiero rok temu, ale nie przestanę nim być do końca życia. W tej chwili jestem tego pewien, jak nigdy dotąd.



PS.
Moja sercowa telenowela nareszcie dobiega końca. Z całą pewnością, premierowy sezon miał swoje wzloty i upadki, ale niestety nie będzie zamówienia na kolejny. Poczekam do końca września i wtedy dopiszę do niego krótki epilog. Na szczęście już nie tutaj.
Tymczasem, na napisach końcowych do finałowego odcinka można usłyszeć tę piosenkę…
Stay tuned.

2 komentarze:

  1. któryś raz już podchodzę do skomentowania Twojej notki i nie wiem jak się mam za to zabrać :P
    dla mnie jesteś biegowym wzorcem i myśl sobie co chcesz. to ja Tobie chylę czoła i tyle w temacie. na 3 kopce chyba się nie porwę, wydaje mi się, że to wciąż poza moim zasięgiem.
    w reszcie tematów życzę pomyślności, w którąkolwiek stronę miało by to nie pójść :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro jestem dla Ciebie biegowym wzorcem :), to mówię Ci Agnieszko, że spokojnie dasz radę na tych kopcach.
    Dzięki za miłe słowa.
    Na pewno nie opowiadasz farmazonów :)

    OdpowiedzUsuń