Popular Posts

 

+

 

I've never been here before, this way of behaving...



"Spróbuję przeżyć każdy kolejny dzień tak, jakby miał to być ostatni dzień z mojego nadzwyczajnego zwyczajnego życia." Cytat ten usłyszałem parę tygodni temu w zwiastunie filmu “About time”. Od razu bardzo mi się spodobał, ponieważ od pewnego czasu próbuję żyć w taki właśnie sposób. Na pewno jeszcze nie przez wszystkie dni mi się to udaje - większość z nich jest jednak zwyczajnych, a nie nadzwyczajnych - ale przynajmniej nie mam już poczucia, że marnuję czas.

Ostatnio nie zaglądałem tutaj zbyt często. Miałem trochę innych, bardziej absorbujących i ważniejszych zajęć. Głównym powodem jest jednak to, że akurat niezbyt wiele ciekawego dzieje się teraz w moim życiu, a przynajmniej coś takiego, o czym warto byłoby napisać. Nadrabianie zaległości w pracy, nauka (idzie mi ona jeszcze dość opornie), a przez ostatni tydzień trochę pomagałem tacie w pracach polowych. Ponieważ wcześniej byłem na zwolnieniu przez prawie półtora miesiąca, to w tegoroczne lato raczej nigdzie nie wyjadę. Może wczesną jesienią gdzieś się wybiorę na kilka dni.

Znowu odbiegam od tego o czym chciałem napisać - czasem fajnie jest na kilka dni oderwać się od komputera, wyłączyć telefon i w spokoju przemyśleć pewne sprawy, które można zobaczyć wtedy jaśniej, z trochę innej perspektywy oraz nabrać do nich dystansu. Fajnie jest połazić po lesie, wykąpać się w rzece albo poleżeć na trawie czytając fajną książkę czy spotkać się ze znajomymi, których nie widziało się dobrych kilka lat. Moje ostatnie dni właśnie tak wyglądały, dały mi porządnego, pozytywnego kopa i dzięki nim z przyjemnością mogłem wrócić do rzeczywistości, która w najbliższych tygodniach wcale nie powinna być szara.
Wkrótce wybieram się na weekend do Torunia, pod koniec sierpnia może uda mi się zahaczyć o Nową Muzykę w Katowicach, czeka mnie też fajny bieg na krakowskich Błoniach, a we wrześniu długo wyczekiwana wyprawa do Trójki, z której relacja (także ta foto) na pewno pojawi się na blogu :) W końcu, po blisko miesięcznej przerwie, otwarto ponownie u nas w mieście basen. Bardzo lubię pływać, o tym chyba jeszcze tutaj nie pisałem. Niestety, ze względu na moją przykręgosłupową przypadłość, musiałem na pewien czas przestać pływać, poza tym żabka nie jest teraz dla mnie zbyt wskazana, a jest to jedyny styl, który jako tako opanowałem. Dlatego postawiłem sobie dość ambitne zadanie - do końca roku chcę dobrze nauczyć się pływać kraulem, włącznie z tymi fajnie wyglądającymi nawrotami, itp.
Oczywiście biegam dalej - półmaraton jesienią postaram się przebiec w czasie poniżej dwóch godzin. W dalszym ciągu eksperymentuję w kuchni - nadal są to raczej słodkie wypieki (wkrótce pojawi się tutaj kilka fajnych przepisów), ale już niedługo przestawię się na bardziej poważne dania :] Jedna tarta już za mną. Była całkiem zjadliwa :)

Na drugim froncie sytuacja jest nadzwyczaj spokojna. Mogę w końcu powiedzieć, że już ostatecznie skapitulowałem. Tym razem to na pewno nie jest cisza przed burzą (choć akurat w tym momencie, gdy to piszę, rozpętała się niezła nawałnica...). Generalnie staram się za dużo nie myśleć o wszystkim. Czasem zastanawiam się tylko nad tym, jak mogłem być aż tak wielkim durniem? Jane Austen jednak miała rację.

Na koniec, jedna z moich ulubionych piosenek Petera Gabriela. Szczególnie fajny moment zaczyna się ok. 3 minuty.


[...]
This old familiar craving
I've been here before
This way of behaving
Don't know who the hell I'm saving any more
Let it pass let it go let it leave
From the deepest place I grieve
This time I believe

And I let go,
And I let go
I can't let go of it
Though it takes all the strength in me
And all the world can see
I'm losing such a central part of me
I can't let go of it

You know I mean it
You know that I mean it
I recognize how much I've lost
But I cannot face the cost

Stay tuned.

0 komentarze:

Prześlij komentarz